Moja przygoda z TVP2 – Pytanie na Śniadanie… udział w programie…
Moja przygoda z TVP2 – Pytanie na Śniadanie… udział w programie… jest to druga część wpisu mojej przygody z TVP2. Natomiast pierwsza część ukazała się poprzedniego dnia i TUTAJ można przeczytać jak, to wszystko się zaczęło…:))
W pierwszej części, głównie dzieliłam się z Wami wszystkim tym, co się działo do dnia – „godziny zero” ..:) A w dzisiejszym wpisie, skupiam się właśnie, na tym dniu…:))
Udział w programie TVP2
No i nastał czwartek dzień, w którym po raz pierwszy w swoim życiu, miałam mieć bezpośredni kontakt z telewizją. A nawet więcej niż kontakt, gdyż miałam wziąć udział w programie na żywo „Pytanie na Śniadanie”, w którym poruszano temat: „Nigdy nie jest za późno by zmienić pracę. Jak to zrobić, żeby wyszło nam to na lepsze?”
Z dokładnym tematem programu zapoznałam się dopiero gdy byłam już na miejscu. Źródłem informacji była rozpiska, która leżała na stoliku w pomieszczeniu dla gości, gdzie w pierwszej kolejności zostałam zaproszona.
Z rozpiski dowiedziałam się też, że prowadzącymi program będą: Tamara Gonzalez Perea oraz Robert El Gendy. A czas antenowy, przeznaczony dla mnie, oraz pozostałych gości programu Małgosi i Ani, zaczyna się o 10.25.
Dojazd do TVP2…
Ale nie przyśpieszajmy faktów… Pierwszym moim zadaniem i jak później się okazało, bardzo karkołomnym, było dostanie się o czasie na Woronicza, gdzie znajduje się siedziba TVP2. Tym bardziej, że miałam być na miejscu najpóźniej między 9:00 a 9:30, z zastrzeżeniem im szybciej, tym lepiej..!!
Wstałam dość wcześnie, zrobiłam bardzo lekki makijaż. Zbytnio się na nim nie skupiałam, gdy otrzymałam informację, że gdy będę już na miejscu, to moim makijażem i fryzurą zajmą się specjaliści…:) Poszłam na śniadanie i mówiąc szczerze, nie bardzo umiałam jeść, musiałam się zmuszać, a i tak, mało co zjadłam..:) Przed ósmą byłam już gotowa do wyjścia.
Zdałam klucze, wychodzę przed hotel, patrzę, taksówka stoi więc będzie wszystko ok. No niestety, okazało się, że była już zamówiona i poza nią na podjeździe dla taksówek pustki. Poszłam do recepcji i poprosiłam aby zamówili dla mnie taksówkę.
Czekałam na zewnątrz, a czas uciekał. Patrzyłam na korki, na przeciwległej ulicy i zastanawiałam się czy w ogóle ta taksówka dojedzie. Podjechała po przeszło 20 minutach. Gdy powiedziałam gdzie chcę jechać, podałam czas, że najpóźniej na 9:00 chciałabym tam być, usłyszałam… NIE MA SZANS..!!!
Szansa, że dojadę na czas…
Gdy kierowca zobaczył moją minę, powiedział, że spróbujemy, a nuż się uda. Pan taksówkarz był fantastycznym człowiekiem, który jeździ taksówką prawie 30 lat. Zaproponował dłużą trasę ale znacznie szybszą, gdyż dzięki tej trasie ominiemy prawie wszystkie korki. Nie wiem jakim cudem, ale dotarliśmy na Woronicza jeszcze przed dziewiątą.
Zdziwił mnie trochę wygląd budynku, wyglądał jak koszary wojskowe… a ja miałam utrwalony w głowie całkiem inny widok. Otrzymałam informację, że dobrze trafiłam, lecz studio, którego szukam, znajduje się w nowym budynku i muszę się przejść jakieś 700 metrów dalej.
Opuściłam „koszary” i drepczę sobie we wskazanym kierunku. Naraz słyszę, że ktoś mnie woła… Okazało się, że to kierowca mojej taksówki, woła abym wsiadła do auta, to mnie podwiezie. Dzieliły nas podwójne tory tramwajowe, a na dodatek zatrzymał się na jezdni, która prowadziła w przeciwnym kierunku. Ale co tam… przebiegłam przez tory i ponownie wsiadłam do taksówki. A pan kierowca, łamiąc wszystkie przepisy, zawrócił i ustawił się na właściwym pasie ruchu…:) Jego bezinteresowna pomoc, zaoszczędziła mi kolejne 10 -15 min, bo piechotą, to jednak był kawałek drogi…:)
W ciągu dwóch dni, poznałam dwóch wspaniałych taksówkarzy, którzy kochają swoją pracę. Natomiast klient, jest dla nich nie tylko klientem, ale przede wszystkim człowiekiem, któremu z całego serca chcą pomóc. Dziękuję Wam Panowie… jesteście wspaniali…:))
Telewizja TVP2
Gdy wreszcie znalazłam się we właściwym miejscu, to już nie czułam się jak w „koszarach”. Stałam pod pięknym budynkiem, a jego wnętrza również zrobiły na mnie wielkie wrażenie..:)
Przygotowanie do udziału w programie…
Gdy byłam już w budynku zadzwoniłam do pani Joasi, która zaprosiła mnie do wzięcia udziału w tej przygodzie…:) Oznajmiłam, że już jestem i nie bardzo wiem, gdzie się mam teraz udać. Pani Joasia wyszła mi na przeciw i zaprosiła do pokoju dla gości, gdzie mogłam zostawić swoje rzeczy oraz przebrać się. Jadąc do telewizji byłam ubrana na sportowo. Wolałam nie ryzykować, że po drodze zniszczę rajstopy, bądź pobrudzę sukienkę. A jeszcze i tak nie byłam pewna, którą założę, bo miałam przygotowane dwie, do wyboru czerwoną i ciemno zieloną.
Długo w tym pokoju nie posiedziałam, bo za chwilę przyszła po mnie pani od makijażu. Zaprowadziła do sąsiedniego pokoju, wskazała miejsce i wzięła się do działania. Ciekawe uczucie, siedzieć tak sobie a ktoś robi Ci profesjonalny makijaż. ..:) Byłam zaskoczona dobraniem kolorów, sama takiego zestawienia nie używam. Ale doszłam do wniosku, że tu wiedzą co robią, więc ze spokojem oddałam się w sprawne ręce przesympatycznej makijażystki…:)
Następnie zostałam poproszona przez panią fryzjerkę, która idealnie trafiła w mój gust. I gdy tak dziewczyny uwijały się koło mnie, podjęłam decyzję, że założę zieloną sukienkę. Potem okazało się, że był to słuszny wybór. Moje współrozmówczynie, w swoim ubiorze, również miały różne odcienie zielonego…:) Więc nieświadomie, udało nam się stworzyć spójny wygląd…:)
Jak już byłam gotowa, poproszono mnie do innego pomieszczenia, gdzie poznałam Anię i Małgosię, z którymi maiłam wystąpić w programie. Miałyśmy kilkanaście minut na rozmowę, a potem zaczęła się krzątanina…:)
Najpierw biegali panowie z rożnymi formularzami, które musiałyśmy podpisać… słynne RODO…:) Potem zajęli się nami panowie od dźwięku, podpinali nam mikrofony, których na wizji prawie nie widać. Następnie, poproszono nas do studio. Nikt nam nie mówił gdzie mamy usiąść, ani jak ułożyć nogi, czy też całe ciało. Nie dostałyśmy żadnego scenariusza z ewentualnymi pytaniami, po prostu wszystko szło na żywo i na żywioł…:))
Pytanie na Śniadanie…
Gdy dołączyli do nas prowadzący – Tamara Gonzalez Perea oraz Robert El Gendy, to dopiero wtedy okazało się, że usiadłyśmy inaczej niż oni oczekiwali. Jednak nie kazano nam się przesiadać, tylko prowadzący dokonali zmian w swoich notatkach i dopiero wtedy dowiedziałam się, że do mnie pierwszej skierują pytanie… a jakie, dowiedziałam się dopiero w trakcie trwania programu.
Byłam mega zestresowana, ale prowadzący wprowadzili taką sympatyczną atmosferę, że im dłużej trwał program, tym bardziej się uspakajałam…:)
Po programie…
Po nagraniu czułam, jak powoli się wyciszam. Zostałyśmy jeszcze w studio, gdyż chciałyśmy zrobić sobie zdjęcie prowadzącymi. Mimo, że byli mega zabiegani, zresztą jak wszyscy w studio i poza nim, udało im się znaleźć chwilkę, aby poświęcić nam czas.
Moje wrażenia…
Spotkanie z Telewizją TVP2 oraz udział w ich programie na żywo – „Pytanie na Śniadanie”, było jedną z najciekawszych przygód, jakie przytrafiły się w moim życiu. Dzięki tym doświadczeniom poznałam wielu fantastycznych ludzi, którzy bardzo ciężko pracują abyśmy my widzowie, mogli zasiąść przed telewizorem i obejrzeć nasz ulubiony program. Większość z tych ludzi, są dla widzów anonimowi, ale to właśnie oni, są twórcami tego, co widzimy na srebrnym ekranie.
Cieszę się niezmiernie, że choć przez kilka godzin, byłam częścią ich starań i mogłam na równi z nimi, uczestniczyć w ich twórczej pracy…:)))
witam Gratulacje!!!! Ale Ci życie pieknie rozkwitło:):)
Dziękuję Ci ślicznie… lubię te nowe niespodzianki,jakie teraz podrzuca mi życie…:)
Brawo !!! Super Violus !!!
Pozdrawiam.😍👍👏
Nie wiem komu… ale bardzo dziękuję…:) 🙂 🙂