Jak jemy… tak się czujemy…
Jak jemy… tak się czujemy… ewidentnie odczułam to na własnej skórze. Póki nie wprowadzimy zmian do własnego sposobu żywienia, raczej trudno zauważyć nam, jak wielki wpływ na nasze samopoczucie i wygląd ma nasz sposób odżywania…
Jak jemy…
Często nie zastanawiamy się jak jemy… Robimy to w pośpiechu, bo trzeba coś zjeść. Chcemy szybko zaspokoić głód i wrzucamy do siebie jak do worka. Jakąś kromkę lub szybki obiad w fast-foodzie. Potem batonik, jakieś owoce, a gdy głód nas ściska, to w przelocie łapiemy za chipsy, czy też chrupki.
Paliwo jakie dostarczamy naszemu organizmowi jest poniżej jakiejkolwiek wartości odżywczej. I tak żyjemy z dnia, na dzień, czujemy się ciągle ospali i zmęczeni. Narzekamy na swoje samopoczucie, zaczynamy dostrzegać, że nasza skóra nie ma blasku, a wręcz jest wysypana różnymi niechcianymi niespodziankami. Włosy są łamliwe i ciągle garściami zbieramy je z poduszki…
Opamiętanie…
Prawie zawsze przychodzi moment opamiętania…:) U jednych szybciej, a u innych później…:) Ja również przeszłam taki moment i od dobrych kilku lata zaczęłam zwracać uwagę na to, co jem. Przypuszczam, że gdyby nie męczące mnie alergie, ten moment opamiętania nastąpiłby znacznie później.
Zaczęłam coraz bardziej obserwować jak reaguje mój organizm na poszczególne produkty. Z czasem lista produktów, które powodują u mnie alergie, została podzielona na dwie części. Produkty zakazane całkowicie oraz na produkty, które należy ograniczać.
Do pierwszej kategorii wpadły wszystkie owoce cytrusowe za wyjątkiem grejpfrutów oraz cytryn. Do nich dołączyły wszystkie soki owocowe i warzywne robione na skalę przemysłową. Do drugiej grupy dołączyły winogrona, mango, brzoskwinie, owoce suszone i orzechy, za wyjątkiem migdałów. Tak ustalonych kryteriów trzymałam się przez lata. Alergia zmalała ale nie ustąpiła całkowicie.
Zdrowe odżywianie…
Z czasem dojrzałam do tego, aby jeszcze większą wagę przykładać do tego co jem. Dokładnie przeanalizowałam moje testy alergiczne, które zrobiłam kilka lat temu. Wtedy to je wyśmiałam, bo nie mieściło mi się w głowie, że mogę być uczulona na niektóre odmiany mąki czy też mleko, moje wręcz sztandarowe produkty…:) A wyniki testów ewidentnie wskazywały na ten rodzaj produktów. Bliżej o swoich testach alergicznych piszę TUTAJ.
Powoli, małymi krokami zaczęłam wprowadzać zmiany. Poza już wykluczonymi produktami, zaczęłam wykluczać nowe. Do listy zakazanej najpierw dołączyły produkty zawierające gluten, a w główniej mierze wszystko to, co zawiera mąkę pszenną i żytnią. Potem w odstawkę poszły wszystkie produkty mleczne. Przez jakiś czas zastępowałam je nabiałem bez laktozy. Jednak doszłam do wniosku, że i ta wersja nie do końca jest właściwa. W ostateczności odstawiałam prawie wszystkie produkty mleczne za wyjątkiem jogurtu naturalnego bez laktozy. Nawet niedawno udało mi się zrezygnować z dodawania mleka do kawy… z tym nawykiem było mi się trudno rozstać, ale przypadek sprawił, iż zrobiłam to, z dnia na dzień.
W kolejce do wykluczenia stoi jeszcze cukier… ograniczam go, ale są takie dni, że nie potrafię się mu oprzeć, szczególnie pod postacią różnych deserowych pyszności…:))
Zdrowy wygląd i dobre samopoczucie…
Po stopniowym wprowadzeniu wielu zmian w sposobie odżywiania, zauważyłam wiele pozytywnych cech w swoim samopoczuciu. Zniknęła ospałość i ciągle zmęczenie, a pojawiła się rosnąca energia…:). Poprawił się wygląd skóry, waga przestała skakać z góry w dół i utrzymuje się na stałym poziomie. I co najważniejsze, moje alergie znacznie się wyciszyły.
Od marca, dodatkowo zrobiłam sobie ziołową kurację oczyszczającą organizm, która to pozwoliła ostatecznie pozbyć się wieloletnich zmian skórnych i nie tylko…:)) Więcej o kuracji TUTAJ
Dziesięciodniowa żywieniowa rozpusta…
Trzymałam się moich zasad i nie odczuwałam barku chleba, makaronów czy tez innych produktów, które wykluczyłam. Ale gdy przyszedł czas wakacji, a konkretnie gdy wyjechaliśmy odpocząć na 8 dni do Grecji, postanowiłam zrobić sobie całkowitą dyspensę. Po powrocie do domu, przeciągnęłam ją jeszcze o kolejne dwa dni.
Doszłam do wniosku, że skoro poznajemy nowy kraj, to warto również poznać jego kuchnię, więc nie będę robiła sobie ograniczeń. Próbowałam wszystkiego co oferowano w ośrodku, a że wykupiliśmy pełen pakiet, więc wybór był przeogromny przez 24 godziny na dobę. Co najważniejsze, dostępna była również kuchnia regionalna, na której głównie się skupiłam. Podjadałam wszystkie nowości, włącznie z ich słodyczami, jak również oliwkami, za którymi nie przepadam.
Po kilku dniach, zaczęłam odczuwać, że mój organizm zaczyna się buntować. Czułam się ociężała i ciągle senna. A na twarzy zaczęły pokazywać się drobne wypryski. Ostatniego dnia pobytu, moja twarz była obsypana jak u nastolatki w okresie dojrzewania… Nawet w najgorszych moich dniach gdy dopadała mnie alergia, nie bywałam tak mocno wysypana…
Po powrocie do domu, jeszcze przez dwa dni dałam sobie okres przejściowy, a potem grzecznie wróciłam do mojego sposobu jedzenia. Teraz walczę jeszcze z pozostałościami zmian skórnych, ale już prawie nie ma po nich śladu.
Jak jemy… tak się czujemy…
Ta dziesięciodniowa całkowita dyspensa jednoznacznie udowodniła mi, że w moim przypadku, sposób odżywiania ewidentnie wpływa na wygląd mojej skóry oraz moje samopoczucie. …:))
Postanowiłam, że już drugi raz takiego eksperymentu nie zrobię. Na pewno małe ustępstwa będą, ale już nigdy nie powtórzę całkowitego pójścia na żywioł….:)))
Ps.
Muszę jednak szczerze przyznać, że jedzenie jakie mieliśmy do dyspozycji, było naprawdę smaczne. Ale słowo smaczne, nie zawszę idzie w parze ze zdrowym.
Natomiast jedna „zdrowa” żywieniowa rzecz przydarzyła mi się w Grecji. Dzięki zbiegowi okoliczności, oduczyłam się picia kawy z mlekiem…!!!, która nota bene bardzo mi smakowała, aż do czasu gdy zepsuła się maszyna do kawy. Byłam świadkiem jej naprawy i ku mojemu przerażeniu, nie było w niej żadnego pojemnika z mlekiem, tylko był biały proszek… i ten widok sprawił, że od tego momentu serwowałam sobie tylko i wyłącznie czarną kawę, i tak zostało do dziś….:)))
A jaki u Was zbieg okoliczności sprawił, że dzięki niemu, udało się Wam pozbyć niezdrowych nawyków…?? ( niekoniecznie żywieniowych)
Pozdrowienia od kobiety 50+. Zainteresował mnie pani blog i będę zaglądać częściej
Dzień dobry…Bardzo się cieszę, że zainteresował Panią mój blog, a jeszcze bardziej cieszy mnie to, że będzie Pani częściej zaglądała do mojego blogowego świata. Pozdrowienia dla Kobiety 50+ i pięknego dnia życzę…:)
Witaj moja imienniczko 😉 Ogladalam dzisiaj Pytanie na Sniadanie i tam cie zobaczylam 😉
W tym roku mialam podobne zdarzenie z „odpuszczeniem” sobie diety. Moja skora zareagowala bardzo nie dobrze wiec tez mam potwierdzenie, ze to co jem jest dla mnie bardzo wazne 🙂
Witaj imienniczko… cieszę się, że dzięki programowi „Pytanie na Śniadanie” trafiłaś na mojego bloga…:) Natomiast jeśli chodzi o wpływ jedzenia na nasze samopoczucie, to ma ono mega wpływ. Szkoda, że dopiero od kilu lat, zwracam na to uwagę…ale lepiej późno niż wcale…:) A gdy zdarza mi się, raz na jakiś czas „odpuścić”, to mój organizm, tak jak i Twój, włącza dzwonek ostrzegawczy…
Pięknego dnia życzę…:)