M… jak Molestowanie… stanowcze NIE!!!!!
M jak Molestowanie… takiemu zachowaniu mówimy stanowcze NIE!!!
Zaczęłam się zastanawiać nad tym problemem po przeczytaniu artykułu w nowym miesięczniku „Well”, którego pierwsze wydanie ukazało się 6 lutego tego roku. Kupiłam magazyn z konkretnego powodu, oraz z ogromnej ciekawości… ale o zamiarach, które mną kierowały kiedy indziej..:)
Przeglądając czasopismo, trafiłam na wiele ciekawych artykułów, ale jeden z nich zatrzymał moje myśli na dłużej…
Molestowanie…
Co ciekawe, artykuł pt. „Ujawniłam molestowanie i co dalej ?”, jest napisany przez mężczyznę Wojciecha Staszewskiego. Autor w swoim artykule porusza przypadki kilku kobiet, ich zmagania z problemem i wychodzenie z traumy jaka po nim została. Wbrew pozorom, panowie również spotykają się z podobnymi zachowaniami względem siebie, ale niestety mało się o tym mówi.
Czytając artykuł, czułam wielki smutek, że jego bohaterki natknęły na swojej drodze na taki typ ludzi i ucieszyłam się, że ja miałam to szczęście, iż nigdy się z takim zachowaniem nie zetknęłam. Aż naraz zakamarki mojej pamięci przemówiły do mnie… Czyżby??? Przypomnij sobie???
I faktycznie… spytkałam się z podobnymi zachowaniami, lecz nasza pamięć ma tę cudowną właściwość, iż z czasem wypiera to co złe, zamyka w ciemnej szufladzie podświadomości i sprawia, że zapominamy…
Pierwszy raz…
Miałam jakieś 13-14 lat, jechaliśmy z rodzicami na wakacje nad morze. Po drodze, Tata chciał odwiedzić swojego dobrego przyjaciela z dawnych lat, który był proboszczem w małej miejscowości. Mieliśmy tam zostać na kilka godzin i ruszyć w dalszą drogę.
Ksiądz bardzo ucieszył się na nasz widok, a że decyzja o odwiedzeniu go zapadła bardzo spontanicznie, to nasz przyjazd był dla niego dużym zaskoczeniem. Od razu zdecydowano, że zostajemy na noc, a w dalszą drogę ruszymy następnego dnia.
Przy samym wejściu do domu byłam zaskoczona jego bogatym wystrojem i wyposażeniem. Jak na początek lat osiemdziesiątych, było tam wszytko, co w tamtych latach można było posiadać… ale nigdzie nie widziałam żadnych odznak, że jest to dom księdza. Wielkim zaskoczeniem było dla mnie odkrycie klęcznika do modlitwy, który był ukryty za zasłoną…
Nieprzyjemniej wizyta..
Ogólnie niby było miło, ale ja chciałam jak najszybciej jechać dalej. Zachowanie księdza wprowadzało mnie w zakłopotanie. Ksiądz cały czas mi się tak dziwnie przyglądał, niby przypadkiem, znajdował się w tych samych miejscach co ja. Widać było, że robił wszystko aby złapać moment, gdzie nie będzie nikogo poza nami. No i udało mu się… gdy następnego dnia rano, byłam po coś w kuchni, stałam przy otwartej lodówce… ni stąd, ni zowąd, zmaterializował się ksiądz… stanął pomiędzy drzwiami lodówki i mną. Przytrzymał tak drzwiczki lodówki, że czułam się jak w potrzasku… i zaczął „głupie gadki…”. Zawsze byłam harda i tym razem, nie zawiódł mnie mój zewnętrzy lew, a raczej lwica…:). Stanowczo powiedziałam, że jak się nie uspokoi, to zacznę krzyczeć i powiem wszystko Tacie. Pomogło… przeprosił i skończyły się te jego „zaczepki” i „łażenia”. A gdy tylko ruszyliśmy w dalszą drogę, to jak najszybciej chciałam zapomnieć o „dziwnym księdzu”.
Całą sytuację, zostawiłam dla siebie, nie mówiłam nic rodzicom, bo nie chciałam burzyć ich obrazu dobrego księdza i dawnego przyjaciela. Ale na sto procent jestem pewna, że niestosowne zachowanie owego księdza nie tylko ja odczułam. W moim przypadku się hamował, bo jakby nie było, byłam córką jego przyjaciela…
Drugi raz…
Byłam już na studiach… i myślę, że nie jeden student czy studentka, mieli podobne doświadczenia. Jeden z profesorów ewidentnie faworyzował dziewczyny. Chociaż były i takie, których nie znosił i tępił, uprzykrzając im życie, szczególnie gdy zbliżał się okres egzaminów. Z czasem i ja trafiłam do tej drugiej grupy. A przyczyną była moja hardość i wewnętrzna lwica, która wiele razy życie mi uratowała…:).
Któregoś dnia, jak byłam w bibliotece, w której mieliśmy możliwość sami wybierać książki z półek, podobnie jak powyżej, nie wiadomo skąd, pomiędzy rzędami półek, zmaterializował się profesor i zaczął się „przymilać”. Oczywiście długo nie czekając powiedziałam, że narobię hałasu i rozpowiem wszystkim na roku o jego niestosownym zachowaniu. Podziałało… w efekcie, każdy egzamin był koszmarem.
Dotrzymałam słowa, bo przekazałam moim koleżankom, że mają uważać na profesora. Lecz jedne, dla spokoju przy egzaminach, dawały przyzwolenie na jego „umizgi”, inne podobnie jak ja, miały problem przy każdym jego egzaminie.
Moje wnioski…
Myślę, że te dwa zdarzenia, wbrew pozorom dużo mnie nauczyły. Bo włączyły mój wewnętrzny radar oraz utkały niewidzialną zbroję, dzięki której nikt na takie zachowania, w stosunku do mnie, już więcej się nie odżył. Zawsze, w mgnieniu oka, wyczuwałam czyjeś złe zamiary i od razu stawiałam sytuację jasno.
Cieszy fakt, że coraz więcej kobiet włącza ten swój wewnętrzny radar i głośno mówi STOP!!. Coraz częściej mówi się o takich zachowaniach i je piętnuje.
Dużo dobrego zrobiła akcja, która przyszła do nas z Ameryki – „MeToo” (JaTeż) i rozeszła się po wszystkich możliwych portalach społecznościowych pod tym samym hashtagiem #MeToo.
Ruch zainicjowała amerykańska aktorka Alyssa Milano, która opublikowała na Twitterze wpis zachęcający kobiety do podzielenia się sytuacjami, w których ich granice zostały przekroczone.
„Gdyby wszystkie kobiety, które były kiedyś molestowane seksualnie, napisały „ja też” w swoich statusach, być może udałoby się pokazać ludziom, jaką skalę ma to zjawisko” – napisała A. Milano
Dzięki tej akcji, coraz więcej kobiet i mężczyzn na całym świecie, zaczyna zjawisku M.. jak Molestowanie, mówić stanowcze NIE !!!
M… jak Mobbing…
Zauważyłam też, że gdy osoba mówiąca stanowcze NIE molestowaniu, to w środowisku gdzie jest ono tolerowane, wpada z jednego M…, do drugiego M…, czyli Mobbingu !!!
Ale o tym zjawisku napiszę, kiedy indziej… tym bardziej, że może z nim zetknąć się prawie każdy i nie zawsze wynika ono z stanowczego NIE na molestowanie. Mobbing ma rożne podłoża i może dotknąć nie tylko dorosłych, ale zdarza się również wśród nastolatków, a nawet dzieci…
Witaj równolatko 🙂 Traf chciał, że szukając w sieci treści na kolejny artykuł wpadłem na Twój blog. Piszesz o temacie, który nie tak dawno temu poruszałem u siebie, na Inn.Media.Pl. „Strach zaczyna rządzić na ulicach (…)” – zapraszam. Zjawisko molestowania, niestety, do niedawna niekarane i zamiatane pod dywan daje obecnie straszne efekty. Chowamy się pod pierzynę, unikamy wzroku, schodzimy z drogi, odwracamy głowę. Jesteśmy tak naprawdę niewolnikami samych siebie. Fajnie piszesz – pozdrawiam Jerzy Wilman
Witaj równolatku…:) Z dużym zainteresowaniem przeczytałam Twój artykuł „Strach zaczyna…” i z tym strachem, to masz absolutną rację… kiedyś to „przemykaliśmy” ulicami, ale z innych powodów… Po tym artykule przeczytałam inny, a następnie inny…i tak mnie wciągnęło, że dopiero dziś rano odpisuję…:). Z tego co zrozumiałam, to do tej pory pisałeś na platformie Onetu – Blog.pl, która została zamknięta. Z jednej strony szkoda, a z drugiej, to nie ma tego złego… . Teraz masz własną stronę i nikt Ci jej nie zamknie, a piszesz cudownie lekko, nawet jak poruszasz trudne tematy. Twoje pisanie potrafi zaczarować czytelnika i trudno się od Twojego blogowego świata oderwać..:))Z wielką przyjemnością będę do niego zaglądała…:) Pozdrawiam serdecznie i pięknego dnia życzę…:)
Dzień dobry. Serdecznie dziękuję za tak ciepłe słowa. No to oboje będziemy się odwiedzać na swoich stronach. Mam na swojej zakładkę „Po pięćdziesiątce” – i tam chciałbym Cię przedrukować. Twój blog spodobał mi się tak, że również chcę dodać do niego link w lewym widgecie Inn.Media poleca blogi. Co poleciłabyś mi do przedruku na 3-go marca, jeśli oczywiście się zgodzisz? Oczywiście zachowuję prawa autorskie i linkuję Cię w pełni 🙂
Pozdrawiam – Równolatek Jerzy
Witaj ponownie…:)
Jestem zaszczycona, że chcesz poświęcić miejsce dla mojego wpisu na swoim blogu, a jeszcze bardziej urzekła mnie Twoja propozycja umieszczenia linku mojego bloga w zakładce polecane blogi…:) Nie wiem czym sobie zasłużyłam ale BARDZO, BARDZO DZIĘKUJĘ !!!…:))). Myślałam o artykule do przedrukowania, ostatecznie moja propozycja padła ma mój pierwszy wpis.. https://viollet.pl/50pluseee-niemozliwe-ze-juz-tyle, może nie jest doskonały ale porusza sedno tego, co nakłoniło mnie do pisania bloga. Myślę, że jego treść spasuje się z nazwą zakładki „Po pięćdziesiątce”. Jeśli wybrałeś inny, to nie widzę, problemu… w sumie, to Twój blog i najlepiej wiesz, co najbardziej komponuje się z Twoimi wpisami…:) Pozdrawiam bardzo serdecznie – Równolatka Viola..:)
🙂 To ja się cieszę i jestem zaszczycony. Przenosząc się z bloga niedlaidiotow.blog.pl, onetowski blog, nabyłem sporo doświadczeń. Nie publikowałem raczej treści z szuflady Pudelka. A mimo to udało mi się zebrać ponad 2.600.000 odsłon, być może dlatego Onet włożył mnie do szufladki Loża kultowa. Onet zamknął całą platformę dzisiaj. Wszystkich. Szkoda. Miałem chęć przenieść się w całości na niedlaidiotow.media.pl. Nawet zacząłem. Ale pomyślałem, że dla pana w moim wieku (chachacha, młodego rzecz jasna. Duchem :-)) domena niedlaidiotow brzmi już zbyt pretensjonalnie. Dałem spokój. Od 3 miesięcy buduję Inn.Media.Pl, do tego właśnie odpaliłem inną, polemiczną stronę. Miejsce spotkań niewierzących z wierzącymi, dyskusja, wymiana poglądów. Działa od wczoraj. Jak chcesz dam Ci link na maila 🙂 A dlaczego Cię „wybrałem”. Po prostu fajnie piszesz, fajnie się Ciebie czyta, jest jakaś świeżość. OK – w takim razie cieszę się na Twoją zgodę, 3 marca około 7 rano pojawi się Twój przedruk. Dam tylko swoje zdjęcie jak można. Znaczy nie swoje, chachacha, inne 🙂 Jeśli chcesz je zobaczyć wcześniej – napisz. Mam hopla na punkcie legalności 🙂 I dodaję Cię za chwilę do zakładki „Polecane” Będę wdzięczny jeśli i Ty mnie gdzieś upakujesz. Pozdrawiam Jerzy
Gratulacje!!! Ja na tyle odsłon, to chyba bym musiała przez następne 50 lat pisać..:) Dzięki za dołożenie do zakładki..:) Chwilę temu popracowałam nad taką zakładką u siebie i dopiero ją stworzyłam… od kilku minut jesteś w niej „upakowany”…:) Dodatkowo na stronie Facebook – Viollet – też Ciebie „upakowałam”…:) A co do drugiej Twojej strony, to chętnie zajrzę, więc proszę o link na maila..:) Natomiast jeśli chodzi o zdjęcie do artykułu to rozumiem, ja też uważam na zdjęcia, które publikuję. Głównie publikuję swoje, a jak potrzebuję coś innego, to korzystam z nieodpłatnego banku zdjęć. Pozdrawiam Viola
OK, zaplanowane na 3.03. na 7.30. Zajawka jest już na karuzeli 🙂 Pozdrawiam. A wiesz, że studiowaliśmy podobne kierunki w podobnym czasie? 🙂
Dzięki…podejrzę zaraz karuzelę…:) A z tym studiowaniem, to ciekawy zbieg okoliczności..:)
Dojrzałem do studiów będąc dyrektorem potężnej firmy. Naczelnym chachacha. Głupio mi było że kieruję magistrami, inżynierami, doktorami. Ja, po pomaturalnej. Faktem jest że Zarząd wybrał mnie w drodze konkursu, ale zawsze ta zadra w sercu została. No i poszedłem, siadając wśród studentów wyglądałem jak ich wykładowca 🙂 Śmieszne to było, pierwsze zajęcia jak wchodziłem dopóki mnie nie poznano, a lubiłem siadać jak najbliżej, to zapadająca cisza i szelest notatników. Czułem się młodszy 🙂
Każdy czas jest dobry na naukę, tym bardziej, że nie zawsze nasza obecna praca pokrywa się z głównym wykształceniem. Ja zrobiłam kilka podyplomówek a na ostatnich, to czułam się podobnie jak Ty, puki lepiej nie poznałam się z grupą…:)