50plus… eee… niemożliwe, że już tyle !!!

50plus…

W moim pierwszym wpisie odniosę się do problemu, który między innymi przyczynił się do stworzenia bloga. Kilka dni temu przeczytałam artykuł w internecie pod tytułem „Kobieta po pięćdziesiątce: dbaj o siebie mądrze” no i nie ukrywam zdenerwowałam się…. znowu ten głupi stereotyp, że po 50-tce to tylko laski nam brakuje, stałego miejsca w poczekalni do lekarza, najlepiej chustka na głowę i przepraszać, że się jeszcze żyje… nawet nikt nie miał odwagi podpisać się pod tym „pouczającym” artykułem.

Jestem wkurzona…

W sumie nie wiem dlaczego się tak wkurzyłam… ale się wkurzyłam i już…. może jakaś dziwna jestem… Moja reakcja na pewno jest związana z tym, że ten artykuł oddaje ogólne nastawienie do osób przekraczających ten umowny wiek. Zauważam to na każdym kroku… tak się składa, że podjęłam studia podyplomowe… ale o tym napisze trochę więcej w innym wpisie, lecz w tym miejscu chciałabym przytoczyć sytuację, która potwierdza, że osoby, które przekroczyły pięćdziesiątkę są jakby niewidzialne.

Ewidentnym tego przykładem są projekty reklamowe jakie robimy na studiach, w ramach których mamy między innymi  wskazać grupę docelową. W 90 procentach, te grupy zazwyczaj zamykaj się w granicy 45-plus. Na jednych zajęciach zapytałam, a dlaczego nie 50-plus lub 60-plus… popatrzyli na mnie jakbym się z choinki urwała… chyba grupa nie do końca zdaje sobie sprawę ile faktycznie mam lat… hehe

Sami sobie to robimy…

Nie wiem dlaczego tak jest, ale chyba sami sobie to robimy, ciągłym narzekaniem używając wszechobecnego zwrotu typu… w moim wieku nie wypada tego czy tamtego… Co najdziwniejsze, to w każdym okresie naszego życia stawiamy, sobie lub innym, nieprzekraczalne granic. Gdy tylko zaczniemy rozumieć co do nas się mówi, to słyszymy już zakazy i nakazy od najmłodszych lat. Dla przykładu: chłopcom nie wypada płakać, a dziewczynkom nie wypada podrywać chłopców… im więcej lat nam przybywa, tym sztywniejsze nakładamy sobie ramy.

Ja osobiście jestem przeświadczona, że od wielu lat mało co się w nas zmienia a ścisłej, mało co zmieniło się we mnie, jestem jaka jestem..:) Dla mnie mój wewnętrzny zegar zatrzymał się między dwudziestką a trzydziestką i tak się czuję. Myślę, że nie tylko jak mam takie odczucia, ale zdecydowana większość z nas.

Nigdy nie patrzę na metrykę swoją i moich znajomych. Wiem, że gro z nich, to te same osoby co siedziały ze mną w jednej klasie w liceum, czy też uczęszczały na zajęcia gdy byliśmy studentami, które dzieliły się ze mną swoją wiedzą. Wiedzą dnia codziennego np. jak radzić sobie z małymi dziećmi, a jak już z dorosłymi. Jak spędzać wolny czas, który zyskaliśmy gdy dzieci poszły układać swoje dorosłe życie i właśnie one, są teraz w wieku w jakim my, w środku nas się zatrzymaliśmy.

Kiedyś nasze dzieci, będą się buntowały, że „pięćdziesiątka” czy też „sześćdziesiątka” i dalej… to żaden początek tego wieku… i przekonają się, że dalej czują się jak „dwudziestka” bądź „trzydziestka”, ale z innymi doświadczeniami, innymi błędami na których się uczymy oraz innymi oczekiwaniami… a gdzie tam sto dwadzieścia, na które każdy z nas jest zaprogramowany… więc nie jesteśmy nawet w połowie drogi…:))

Bardzo polecam obejrzenie filmiku mojej ulubionej mentorki..:)

Pierwsze wrażenia….

1 Comments

Zapraszam do podzielenia się komentarzem ...:))

Skip to content