Rocznice ślubu… jakie mają nazwy…:)
Rocznice ślubu… jakie mają nazwy… oto jest pytanie…:) Niby wiemy, a w sumie, to nie wiemy… wiemy, że gdzieś dzwoni… ale nie wiemy w jakim kościele…:)
Do dnia dzisiejszego, podobnie było ze mną. Aż na etap poszukiwań, naprowadziła mnie nasza dzisiejsza rocznica ślubu, na dodatek bardzo okrągła, bo TRZYDZIESTA!!!
Trochę wspomnień…
Tego dnia, gdy braliśmy ślub, było wyjątkowo ciepło, cały dzień świeciło piękne słońce, a dwa dni później spadł obfity śnieg. Datę ślubu przekładaliśmy dwukrotnie. Pierwszy termin zaplanowaliśmy na okres letni, kiedy to już nasz syn przyjdzie na świat, gdyż nie chciałam brać ślubu będąc w ciąży. Syn urodził się na początku kwietnia..:)
Ale życie, jak to życie, ułożyło nam swój scenariusz. Mąż, z dnia na dzień, został powołany do wojska, a w tamtych czasach, nie było żadnych dyskusji, trzeba było się dostosować. W jednostce miał się stawić drugiego stycznia i tak, też zrobił. Okazało się, że nie może liczyć w najbliższym okresie na jakiekolwiek przepustki, chyba, że wypadną jakieś ważne sprawy rodzinne.
Więc podjęliśmy decyzję, że musimy plany założenia rodziny przyspieszyć, aby mąż nie miał problemu z uzyskaniem przepustki. Zaplanowaliśmy termin ślubu na 13 lutego, była to sobota. Kiedyś było przyjęte, że śluby odbywają się przeważnie w tym dniu tygodnia.
No i tu życie, znowu dorzuciło swoje trzy grosze… Termin „przysięgi” jaką składają żołnierze po rozpoczęciu służby, był kilkakrotnie przekładany, aż ostateczna data przypadła na nasz 13 luty.
Wspaniały ksiądz Proboszcz..
Mieliśmy to szczęście, że w kościele, w którym braliśmy ślub, był wyjątkowy ksiądz proboszcz śp. Stefan Pieczka. Ksiądz ze zrozumieniem przyjął nagłą zmianę terminu i tak poukładał grafik, że bez problemu przeniósł naszą ceremonię ślubną z soboty na poniedziałek, na dwa dni przed środą popielcową. Nawet nie przeszkadzało mu, że od niedzieli zaczynały się w kościele czytania liturgiczne, związane ze zbliżającym się wielkim postem. W urzędzie stanu cywilnego też nie robili przeszkód, ostatecznie nasza data ślubu przypadła na 15 lutego 1988 roku.
Nie obyło się bez problemów i zabawnych sytuacji…
Pierwszy problem, to w co się ubrać…
Sama zaprojektowałam sobie sukienkę, która była lekko za kolana i miała nie podkreślać mojego ciążowego brzuszka. Niestety termin naglił i żadna krawcowa nie chała podjąć się szycia. Jak już znalazłam odpowiedni zakład krawiecki, to całość wykonania znacząco odbiegała od mojego projektu. Ze złości popłakałam się i zalana łzami zrobiłam wielką awanturę, a potem krok po kroku, tłumaczyłam jak mają zrobić to, czego oczekiwałam. Muszę przyznać, że potem panie postarały się i efekt był zgodny z moim projektem, a nawet lepszy…:)
Gorzej było z ubraniem dla męża… był raptem dwa dni po przysiędze i miał mega krótko przycięte włosy… teraz, to jest w modzie, ale w tamtych czasach… garnitur i taka fryzura – katastrofa!!. Ostatecznie zdecydowaliśmy, że ślub weźmie w mundurze. A, że służył w lotnictwie, to jego mundur miał piękny stalowy kolor i wyglądał w nim mega przystojnie…:)
Ostatecznie tworzyliśmy wyjątkową parę, która wzbudzała powszechne zainteresowanie. Nie dość, że ślub miał miejsce w poniedziałek, pan młody w mundurze, panna młoda w niestandardowej, jak na tamte czasy, sukience. To na dodatek trasę, pomiędzy USC a kościołem, pokonywaliśmy taksówką. Nasz dobry znajomy był właścicielem taksówki i w tym wyjątkowym dniu, wspierał nas jako osobisty kierowca…:)
Drugi problem, to pomyłka urzędniczki…
Kiedyś najpierw trzeba było wziąć ślub w urzędzie stanu cywilnego, a dopiero później w kościele. Tak, że ślub cywilny mieliśmy zaplanowany na godzinę jedenastą w Krzanowicach, a kościelny na czternastą w Raciborzu, w mojej rodzinnej parafii.
Po ceremonii ślubnej w USC, okazało się, że pani kierownik pomyliła się ze wpisem w dokumentach (kiedyś dowody osobiste miały formę książeczki, do której wpisywało się nie tylko zawarcie ślubu, ale również urodzenie dziecka i wiele innych informacji). Pomyłka polegała na tym, że zamiast w naszych dowodach osobistych, to w dowodach świadków wpisano adnotacje, że zawarli ze sobą związek małżeński. Przez długi okres, nasi świadkowie posiadali dowody z adnotacją o anulowaniu zawartego małżeństwa…:)
Trzeci problem, co z naszym ślubem kościelnym…
Przyjechaliśmy, przed czternastą do kościoła, a tu szok… kościół pełen ludzi… i żadnych przygotowań przed ołtarzem, które świadczyłyby o tym, że za chwilę ma odbyć się ślub. Pierwsza myśl, ksiądz zapomniał… Nasi świadkowie poszli dopytać się co się dzieje… i okazało się, że nasz ślub został zaplanowany pomiędzy jednym, a drugim czytaniem liturgicznym. Dlatego kościół był wypełniony ludźmi po same brzegi. W przeprosinach, za dodatkową ilość „gości w kościele”..:) dostaliśmy od proboszcza wyjątkowy prezent, pod postacią organisty, który przez całą ceremonię, we właściwych momentach, grał tylko dla nas..:))
Rocznice ślubu…
Teraz, po trzydziestu wspólnych latach, obchodzimy rocznicę, która nosi piękną nazwę – ROCZNICA PERŁOWA. Patrząc wstecz, muszę przyznać, że nasze dotychczasowe wspólne życie wygląda jak ten nasz ślub. Jest pełne niespodzianek i zwrotów akcji, ale zawsze kończy się HAPPY ENDEM…:)) Mam szczerą nadzieję, że uda nam się wspólnie świętować ROCZNICĘ DĘBOWĄ..:)). Bo wyznaję zasadę, że każdy człowiek, bez problemu, potrafi przeżyć co najmniej 120 lat..:))
Jakie rocznice już za nami:
Pierwsza: papierowa
Druga: bawełniana
Trzecia: skórzana
Czwarta: kwiatowa (lub owocowa)
Piąta: drewniana
Szósta: cukrowa (albo żelazna)
Siódma: wełniana (albo miedziana)
Ósma: spiżowa (albo brązowa, blaszana)
Dziewiąta: gliniana (albo generalska)
Dziesiąta: cynowa (albo aluminiowa)
Jedenasta: stalowa
Dwunasta: płócienna (jedwabna albo lniana)
Trzynasta: koronkowa
Czternasta: kości słoniowej
Piętnasta: kryształowa (albo szklana)
Dwudziesta: porcelanowa
Dwudziesta piąta: srebrna
Obecnie trwająca:
Trzydziesta: PERŁOWA
Jakie jeszcze przed nami:
Trzydziesta piąta: koralowa
Czterdziesta: rubinowa
Czterdziesta piąta: szafirowa
Pięćdziesiąta: złota
Pięćdziesiąta piąta: szmaragdowa (albo platynowa)
Sześćdziesiąta: diamentowa
Sześćdziesiąta piąta: żelazna
Siedemdziesiąta: kamienna
Siedemdziesiąta piąta: brylantowa
Osiemdziesiąta: dębowa
Jak widać powyżej, przy niektórych rocznicach nie ma ścisłości co do nazwy, dlatego są im przypisane dwie, a nawet trzy nazwy. Myślę, że nie stanowi to problemu, bo każdy wybierze sobie tą, która jest najbliższa jego sercu…:) A którą rocznice, Wy macie już na swoim koncie?
cz wazne zeby rocznice pamietac ?
To zależy… czy ktoś przykłada do takich spraw wagę…:) Ja uważam, że wszytko co jest dla nas ważne, powinno zostać w naszej pamięci…:) A co jest ważne… to każdy z nas ma własny „Zestaw”, i każdy z nas inaczej przechowuje go w pamięci…:)