Na stare lata… nauki się zachciało…:))
Na stare lata… nauki się zachciało… co sobie wymyśliłam to teraz mam..:)) W tym miesiącu wyjątkowo mało piszę… chociaż nie do końca tak jest… bo pisaniem, to jestem wręcz zawalona:) Wyjątkowo mało – dotyczy bloga… a zwalona – dotyczy przygotowania pracy dyplomowej, która zajmuje sporo mojego czasu, a wychodzi jak na razie, tak sobie…
Trochę narzekania…
Ale nie ma co narzekać, chociaż narzekanie w przypadku tej konkretnej uczelni pcha się na moje usta z każdej strony…
Dla przypomnienia, jestem na tak zwanym zakręcie zawodowym i postanowiłam się przekwalifikowywać. Rok temu podjęłam kolejne studia podyplomowe, ale tym razem całkowicie nie związane z moją dotychczasową branżą. Wybrałam kierunek związany z marketingiem internetowym na SGH w Warszawie. Na początku obawiałam się, że muszę być co najmniej informatykiem aby podjąć naukę na tym kierunku, lecz okazało się, że moje obawy były nieuzasadnione. Ogólnie kierunek jest świetny, zobaczyłam, że istnieje inny świat niż tylko administracja. Dzięki szkole mam nowe wizje i nowe pomysły, jak ewentualnie ukierunkować swoje dalsze życie zawodowe.
Co do samej szkoły, a raczej formy prowadzenia samych zajęć, mam sporo zastrzeżeń… i chyba nie tylko ja. Zresztą liczby mówią same za siebie… na początku było nas 32 osoby. Gdy minął pierwszy semestr i trzeba było uiścić opłatę za drugi, to spora część zrezygnowała. Ostatecznie zostało nas 19 osób… przynajmniej tyle uczestniczyło w końcowych zjazdach.
Na ostatnim zjeździe otrzymaliśmy dokładną informację, jak ma wyglądać nasz praca dyplomowa… i tu zaskoczenie, bo okazało się, że oczekują od nas nie normalnej pracy zaliczeniowej, lecz pracy naukowej ze wszystkimi jej wymogami. Trochę się wystraszyłam, gdyż ostatnią tego typu pracę pisałam przeszło 30 lat temu i była to moja praca magisterska.
Pisanie pracy…
I chyba nie tylko ja się wystraszyłam, gdyż na ostatnich zajęciach, jedynie 4 osoby wyraziły wstępną ochotę przystąpienia do pisania pracy. Pozostali stwierdzili, że szkoda ich czasu i jeszcze nie wiedzą czy w ogóle będą cokolwiek pisać. Na chwilę obecną nie mam pojęcia, ile faktycznie osób będzie pisało pracę a potem przystąpi do jej obrony. Niestety nie mam żadnego kontaktu z grupą, gdyż osoby, z którymi dobrze się dogadywałam, wcześniej zrezygnowały z kontynuacji studiów. Ponadto jestem jedną osobą, która jest spoza Warszawy.
Na napisanie pracy mamy pół roku, licząc od ostatnich zajęć, które odbyły się w drugiej połowie stycznia. Zastanawiając się nad tematem pracy, wybrałam sobie taki, aby w przyszłości mieć jakieś korzyści z tego pisania… a nie, żeby pisać dla pisania. Ostatecznie zdecydowałam, że moja praca będzie związana z tematyką mediów społecznościowych.
W trakcie wyboru promotorów okazało się, że na wskazanej liście nie było nikogo, kto zająłby się wybranym przeze mnie tematem mimo, że był on jednym z wiodących przedmiotów. Jednak organizator był na tyle uprzejmy, iż umówił mnie na spotkanie z osobą spoza jego listy, która po naszej rozmowie wyraziła chęć aby zostać moim promotorem. I chyba bardzo dobrze trafiłam, bo jest to wyjątkowo miła osoba, z ogromną wiedzą i doświadczeniem.
Siedzę i piszę…
Trochę się ociągałam z rozpoczęciem pisania pracy, podchodziłam do niej jak do jeża… ale najważniejszy krok mam już za sobą, bo ruszyłam z pisaniem. No i teraz siedzę i dłubię… są momenty, że męczy mnie to pisanie. Jest to całkowicie inny sposób pisania niż ten, z którym spotykam się na co dzień. Trzeba jednak przysiąść, zawziąć się i zrobić to, co do mnie należy, gdyż wyznaję zasadę, skoro powiedziało się A, trzeba powiedzieć również B.
Tak, że inne rzeczy poszły na plan dalszy, a ja całymi dniami siedzę w papierach i nawet nie sprzątam biurka, tylko wszystkie materiały zostawiam tak, aby w każdym momencie móc powrócić do pisania..:)
Mam też małego nadzorcę a raczej nadzorczynię – Nellę, która zawsze mi dzielnie asystuje..:))
Jak widać na załączonym obrazku, moja praca działa na nią wyjątkowo usypiająco..:))
Będzie mnie trochę mniej…
Dlatego puki się nie uporam z moim pisaniem, to będzie mnie trochę mniej na blogu. Później postaram się bywać tu dużo częściej aby nadrobić moją nieobecność…
A teraz trzymajcie kciuki, żeby wszystko dobrze poszło i żebym mogła udowodnić, iż pięćdziesięciolatki też sobie świetnie radzą z nowymi wyzwaniami..:))
Życie zaczyna się po pięćdziesiątce! W tym wieku podejmujemy już nie cudze, ale własne wyzwania, wiemy czego chcemy, więc łatwiej nam realizować zadania, które same przed sobą stawiamy. Ja studia podyplomowe robiłam jedne po 30ce, drugie po 40ce, a teraz realizuję swoje młodzieńcze pasje – maluję, rysuję, zaczęłam naukę francuskiego. Prawo jazdy też zrobiłam blisko 50tki :).
Witaj Małgosiu, cieszę się, że zawitałaś do mojego królestwa..:) Widzę, że należysz do tak zwanej grupy, która cały czas dąży do przodu… nie spoczywa na laurach, lecz realizuje swoje marzenia bez wglądu na wiek…:) W sumie, to wiek nie ma znaczenia, gdyż są to tylko liczby… a prawdziwy wiek, jest w nas samych.. i na ile się czujemy, tyle mamy..:) Podziwiam, że podjęłaś się nauki tak trudnego języka… dla mnie nauka języków obcych, to pięta achillesowa… Pozdrawiam i pięknego weekendu życzę..:)
Gratulacje!!!! Wszystkim wam paniom tu komentującym gratuluje!!! Super..w każdym wieku można i trzeba!!!!!A ja muszę już natychmiast zacząć naukę angielskiego..Nie chce mi się a muszę:):):)Ale co tam 50tka nie da rady????
Dziękuję w imieniu swoim i komentujących pań..:) A co do angielskiego, to też sobie obiecuję, że się za niego wreszcie wezmę..:)) Żaden wiek nie straszny…damy radę..:))
Tak jest dziewczyny! Damy radę 🙂 Ja angielskiego nie muszę, ale mam chrapkę na hiszpański, no i wzięłam się w końcu za moją powieść. Właśnie teraz, po 50-tce jest na to dobry czas. Czas na spełnianie marzeń! Wszystkim nam tego życzę!!!
Zapisuję się już na Twoje spotkanie autorskie…:) I koniecznie chcę być pierwsza w kolejce po Twoją powieść z osobistym autografem…:) Trzymam kciuki za Twoje i nasze marzenia..:)
Dziękuję Violu! I dołączam się do kciuków: „za nasze marzenia!”
…:)) Jest takie powiedzonko…”Jak myślisz, tak masz…” więc samych pozytywnych myśli, a WSZYSTKO SIĘ NAM UDA!!!
Cześć Violu,
Ja właśnie zaczynam pisać moją pracę dyplomową. Podyplomowe Zarządzanie Projektami na SGH. U nas chyba nikt nie zrezygnował, jest ponad 70 osób! I chyba nie jestem jedyna 50+. Trzymam kciuki za pracę (dyplomową i zarobkową).
A wiesz, że o nas obu Ela napisała?
http://fajna-baba-nie-rdzewieje.pl/dzien-kobiet-czyli-badz-zmiana-ktorej-pragniesz/
I wszystkie trzy piszemy dla kobiet 50+
Pozdrawiam
Ewa zawszeaktywna.pl
Witaj Ewo..:) Miło mi, że dzięki Eli trafiłaś do mnie…:)) A co do szkoły to możliwe, że mijałyśmy się na korytarzach..:) Ostatecznie w naszej grupie chyba przemyśleli sprawę i do pisania pracy, włącznie ze mną, zgłosiło się 15 osób, więc nie jest aż tak źle, jak na początku wyglądało..:) Też trzymam kciuki za Twoje pisanie i życzę realizacji wszystkich planów..:)
Brawo! Tak trzymać! Oczywiście, że 50-latki doskonale sobie radzą z nowymi wyzwaniami i to, jak w Twoim przypadku, niebylejakimi. Trzymam kciuki!!!
Dzięki Elu za dobre słowa..:), a Twoje trzymanie kciuków dodaje mi tylko otuchy..:)Gorąco pozdrawiam..:)