Wyborcze tsunami…

Wyborcze tsunami… wczoraj – 21 października – byliśmy spełnić wyborczy obowiązek i oddać głos na naszych kandydatów. W jednych sztabach wyborczych jest radość, w innych smutek. Ale niezależnie od panującego nastroju, wyborcze tsunami ruszyło…
Sama jestem efektem takiego tsunami, które szalało po poprzednich wyborach samorządowych (listopad 2014 roku). Potem przyszła fala dla ocalałych, tak zwana fala wtórna, jaka powstała w efekcie wyborów parlamentarnych (październik 2016 rok).
Wyborcze przypływy i odpływy…
W naszym kraju, takie fale mamy co cztery lata, obecnie po zmianach, co pięć lat. Ale tak naprawdę, to każde wybory wprowadzają ją w ruch. Niezależnie czy są to wybory samorządowe, parlamentarne, czy też wybory nowych członków zarządu w małych przedsiębiorstwach, czy też dużych spółkach.
Cztery lata temu poczułam uderzenie tej fali, najgorsze jest to, że uderza niespodziewanie… Wiesz, że tsunami nadchodzi, ale wydaje się Tobie, że wiesz jak się zachować, znasz wszystkie procedery… a tu ni stąd, ni zowąd, czujesz potężny cios, tracisz oddech i czujesz jak woda totalnego zdziwienia i zaskoczenia Ciebie zalewa. Czujesz się sponiewierany przez jej siłę, a jak masz jeszcze siły, to jakimś cudem lądujesz na brzegu, niczym krucha muszla.
Znajdujesz się w nowym nieznanym świecie, otacza się gryzący piasek i kamienie… i masz dwa wyjścia… albo pozwalasz aby fala roztrzaskała twoją kruchą skorupkę o brzeg, albo powoli starasz się dojrzeć w pisku i kamieniach nowe możliwości. Z każdym uderzeniem fali bronisz się i nie pozwalasz jej się porwać. Tylko jej niszczycielską siłę przekuwasz w swoją broń, dzięki której każde jej uderzenie przesuwa Ciebie w głąb bezpiecznego lądu.
Potrzebujesz czasu aby ochłonąć, zrozumieć, wypłakać się… lecz gdy minie czas szoku i smutku, zaczynasz się rozglądać. Widzisz inny świat, innych ludzi, którzy w Twojej bezbronności dostrzegają siłę i piękno. Podają przyjazną dłoń, pokazują nowe możliwości, odkrywają przed Tobą nowy inny świat… ale już tylko od Ciebie będzie zależało, czy chcesz opuścić piasek i kamienie, wśród których zaczynałeś czuć się bezpiecznie i podążyć ku nieznanemu i nowemu…
Wśród piasku i kamieni…
Wśród piasku i kamieni, przeleżałam rok. Niestety nie byłam zbyt oddalona od niszczycielskiej fali, gdyż co jakiś czas czułam jej uderzenie. W sumie sama, swoją naiwnością, sprowokowałam te uderzania. Wydawało mi się, że moja sprawa jest tak oczywista, iż udam się o pomoc do innego żywiołu, zwanego… Sądem Pracy.
Niestety, na każdej z rozpraw słyszałam zdwojony ryk fal… ich złość, nienawiść i pieniactwo. Ostatecznie dostałam kolejne uderzenie, jakim był wyrok sądu… stwierdzający… o co ja się czepiam, przecież zostałam wyrzucona na brzeg, zgodnie z obowiązującym prawem oceanu, zachowano wobec mnie okres wypowiedzenia… a, że za drzwiami już jakaś rybka czekała aby przenieść się na moje terytorium… to nieistotne, bo takie jest prawo oceanu, który sam sobie dobiera rybki, z którymi przez najbliższe cztery lata chce buszować po jego głębinach…
Sadzawka… czy ocean…
Uzmysłowiłam sobie, że tak naprawdę, to żaden ocean, tyle że fala i pływające w nim rybki tego nie widzą. Po prostu, to mała sadzawka z mętną wodą, gdzie każdy czyha na błąd innego. A gdy ktoś z tej sadzawki jest niesłusznie „obłocony” przez zamuloną wodę, to inni kryją się głęboko w mule, aby nic nie słyszeć i nic nie widzieć…
Uderzenie Fali jak zbawienie…
Po czasie odkryłam, że uderzenie Fali było da mnie wybawieniem, wyrwałam się z mętnej sadzawki i dopiero teraz poznałam, co to jest prawdziwy ocean… Odkrywa on przede mną piękno swojego świata, pokazuje nowe ścieżki i możliwości. Trzeba się tylko nie bać i próbować..!!
Nie od razu wybierzesz tą właściwą, ale prędzej czy później trafisz na tą, która sprawi, iż sprawdzi się stare przysłowie – „ Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło…!!!”
Stara przypowieść…
Kiedyś we właściwym czasie oraz we właściwym momencie, trafiłam na starą przypowieść, z którą chcę się z Wami podzielić…
„Pewien człowiek wiecznie czuł się przygnębiony trudnościami życia, pewnego razu poskarżył się znanemu mistrzowi życia duchowego.
– Nie mogę tak dłużej! Życie stało się nie do zniesienia.
Mistrz wziął garść popiołu i wrzucił do szklanki z kryształowo czystą wodą do picia, która stała przed nim i rzekł:
– To są twoje cierpienia.
Woda w szklance zabrudziła się, zmętniała.Mistrz wylał ją.
Następnie wziął garść, tak jak poprzednim razem i wrzucił do oceanu.
W jednej chwili popiół rozproszył się w oceanie, a woda pozostała tak samo czysta jak przedtem,– Widzisz? – zapytał mistrz
– Każdego dnia musisz zdecydować, czy masz być szklanką wody, czy oceanem.”