Cukier, a nasza siła woli…
Jak cukier wpływa na naszą siłę woli… nie wiem jak u Was, ale ja, na sam widok słodkości tracę rozum. Może nie wszystko co słodkie tak na mnie działa, lecz na część z nich, reaguję jak pies Pawłowa…:)
Cukier…
W obecnych czasach, nawet przedszkolak wie, że cukier, sól i biała mąka, to produkty, o których potocznie się mówi – biła śmierć. Chociaż co do soli ostatnio zdania są podzielone. Mam na myśli zdrowe odmiany soli. Ja osobiście całkowicie przestawiłam się na sól himalajską. Ta zwykła, też jest świetna, ale tylko i wyłącznie w wersji do podsypywania, w okresie zimowym, podjazdu do domu…:)
Ale wróćmy do cukru, nie ma chyba produktu, do którego nie byłby dodawany. Najwięcej jest go w tych wysoko przetworzonych oraz wszelkiego rodzaju słodyczach.
Nie jestem żadnym ekspertem, ale mam wręcz pewność, że cukier nas uzależnia niczym narkotyk. Choć byśmy, nie wiem jak, trenowali silę woli, to przychodzi taki moment, że polegniemy. A wtedy… hulaj dusza, piekła nie ma… i czując się winni przed samym sobą… myślimy…
…a co tam, skoro już zaczęłam, to sobie po podjadam, a potem znowu przystopuję…
I tak w kółko. Przynajmniej ja tak mam i przyznaję się do tego bez bicia..:/.
Cukier, w cukrze…
Takie określenie idealnie pasuje do kanadyjskich słodyczy. Będąc u córki w Kanadzie, to przechodziłam cudowny okres odwyku..:). Całkowicie odrzuciło mnie od słodyczy. Na początku próbowałam różne rodzaje i odmiany, ale nadmierna słodycz powodowała u mnie wręcz odruch wymiotny.
Przyklasnęłabym naszym producentom, gdyby zaczęli korzystać z kanadyjskich receptur, to może wreszcie skończyłabym z podjadaniem słodkości…:)
Dlaczego o cukrze…
Dlaczego dziś wzięło mnie na pisanie o cukrze? Chyba temu, że uzmysłowiłam sobie, że cukier ukryty w słodyczach zaburza mój sposób podejścia do zdrowego trybu życia. Z jednej strony staram się jeść zdrowo, postawiłam na ruch i ćwiczenia. Dodatkowo wspieram swój organizm fitoterapią, która pozwala mi pozbyć się alergii i nie tylko. Natomiast z drugiej strony sięgam po batoniki, lody czy też migdały w czekoladzie.
Oszukuję sama siebie…
Bo gdy sięgam po mój ulubiony batonik Pawełek z adwokatem, to się usprawiedliwiam, że jest na bazie gorzkiej czekolady. Przecież gorzka czekolada jest zdrowa… hehe. Podobnie jest z migdałami w czekoladzie, czy też bezglutenowymi czekoladowymi lodami.
Nie dalej jak wczoraj, zaistniała bardzo zabawna sytuacja, która jeszcze bardziej uzmysłowiła mi, że nie do końca działam z wytycznymi jakie przed sobą stawiam.
Kupiłam sobie gazetę „Zdrowie bez leków” i zaczęłam czytać. Zrobiłam sobie kawę i przypomniało mi się, że w szafce mam mój ulubiony batonik. Więc śmigam po niego i wracam do czytania. Zapomniałam jeszcze wcześniej dodać, że jestem w trakcie kuracji probiotykowej. Moim założeniem jest odbudowa flory bakteryjnej, aby mój organizm lepiej radził sobie z alergiami jakie mi dokuczają.
No i sobie tak czytam, i czytam, aż tu trafiam na artykuł – „Jak zachować zdrowie w niezdrowych czasach?” napisany przez dr Jerzego Jaśkowskiego. Pod koniec artykułu, o mały włos, resztka batonika jaki miałam w buzi, stanęłaby mi w gardle z wrażenia, gdy przeczytałam poniższy tekst…
Pierwsza myśl… moją kurację diabli wzięli. Tym bardziej, że w tym mega długim weekendowym tygodniu, nie obeszło się tylko na jednym batoniku…:/. Moje „dobre bakterie” poległy na polu bitwy w 100% wraz z moją siłą woli…
A co jest w tym wszystkim najgorsze…
Najgorsze jest to, że pod wpływem takich informacji jak powyżej, moja siła woli powraca, ale niestety na bardzo krótko. Wystarczy, że mój umysł, po jakimś czasie wyczuje obecność moich ulubionych słodkości, to w momencie zaczyna dyskusję z moją wolą i rozsądkiem. Tak długo dyskutują, aż moja siła woli stopniowo zaczyna topnieć… a na efekt tego topnienia, długo nie trzeba czekać…
A może Wy macie jakieś sprawdzone metody, aby nie pozwolić stopnieć Waszej sile woli..???