Dziewczyna z pociągu…
„Dziewczyna z pociągu”… przeczytana w pociągu…:) Ostatnio sporo czasu spędzam w pociągach w drodze do Warszawy i z powrotem. Po raz kolejny zmieniono rozkład jazdy, lecz tym razem oprócz zmiany godzin, wydłużył się sam czas jazdy, prawie o godzinę!! Z niecałych pięciu godzin, zrobiło się prawie sześć!! Więc coś z tym czasem trzeba zrobić. Ja poświęcam go na nadrabianie w czytaniu…
Za książkę Pauli Hawkins – „Dziewczyna z pociągu” zabierałam się już od dłuższego czasu. Dostałam ją od syna, aż wstyd się przyznać, bo prawie rok temu. Gdy byłam w drodze, to mój wybór padał na inne książki. Aż wreszcie, w ten weekend, doczekała się swojej kolejki..:))
Życie jak książka…
Początek był taki sobie, ale wraz z ubywającymi kilometrami i kolejnymi kartkami, coraz bardziej mnie wciągała. Do tego stopnia, że gdy robiłam sobie przerwy i spoglądałam przez okno pędzącego pociągu, to zaczęłam widoki, umykające z oknem, odbierać jak bohaterka książki.
Zdałam sobie sprawę, iż każde mijane miejsce, każdy mijany dom, kryje w sobie swoją nienapisaną książkę. Wypełnioną radością lub smutkiem, miłością lub nienawiścią, śmiechem lub płaczem… i można by tak wymieniać w nieskończoność…
Uzmysłowiłam sobie, iż nasze życie jest jak książka, którą piszemy sami. Jednak zamiast na papierze, zapisywana jest w naszej pamięci. Wraz z nową historią, jest odkładana na pułki życia i lekko zapomniana. Ale zawsze możemy po nią sięgnąć i przypomnieć sobie jej zapisy…
Wracając do książki…
„Dziewczyna z pociągu” jest spektakularnym debiutem Pauli Hawkins, mieszkającej obecnie w Londynie, która przez przeszło 15 lat zajmowała się dziennikarstwem. Powieściopisarka, właśnie tą książką noszącą znamiona thrillera, zadebiutowała w 2015 roku. Bardzo szybko znalazła się na listach bestsellerów. Książka odniosła olbrzymi sukces również poza granicami Wielkiej Brytanii. Prawa do jej wydania sprzedano do 47 krajów. Na podstawie książki powstał również film, pod tym samym tytułem.
Bohaterką książki jest młoda kobieta – Rachel, którą życie nie oszczędzało. Powoli popada w monotonię dnia codziennego. Każdego ranka, o tej samej porze, jedzie pociągiem… Postronnemu obserwatorowi wydawałoby się, iż jak większość pasażerów podąża do pracy…
Każdego dnia Rachel przechodzi ten sam poranny rytuał, jazdy pociągiem na tej samej trasie. Bacznie obserwuje świat za oknem mimo, że zna już go prawie na pamięć. Zna każdy dom, każdą ścieżkę a nawet każdą brakującą dachówkę w mijanych domach. Zaczyna być związana emocjonalnie z osobami, które widzi z okien pociągu, przypisując im lepsze życie niż te, którego sama doświadczyła…
…aż, któregoś dnia widzi coś… co całkowicie wyrywa ją z monotonii jaką sobie narzuciła…
Warta przeczytania…
Mimo monotonnego początku, który według mnie z góry był zamierzony przez autorkę, warto poświecić ten czas i ją przeczytać, gdyż z każdą stroną wciąga coraz bardziej i trzyma w napięciu do ostatniej linijki.
Więc jak znajdziecie chwilę czasu, nie koniecznie w podróży, to bardzo polecam zapoznanie się z losami Rachel, pasażerki pociągu, jakich wiele spotykamy na swojej drodze…