Nowa odsłona…
Nowa odsłona… najwyższy czas, aby się Wam dokładniej przedstawić i przestać być anonimową blogerką w Świecie Kobiet 50plus i nie tylko…:)
Ta decyzja dojrzewała we mnie od jakiegoś czasu. Przyspieszyła ją znajomość z Pauliną, którą poznałam w czasie mojego ostatniego pobytu w Warszawie. Ale o tej znajomości napiszę więcej, w którymś z kolejnych wpisów…:)
Przymiarki do nowej odsłony…
Pierwszy krok jaki uczyniłam w tym kierunku, to poprosiłam kolegę, który jest grafikiem aby lekko zmienił logo strony, dopisując do niego autorkę, czyli mnie..:)
Następnie przeszukałam zbór swoich zdjęć i umieściłam jedno z nich w sekcji powitalnej. Chociaż ktoś bardziej dociekliwy, bez problemu mógł doszukać się moich zdjęć, w zakładce stylizacje..:)
Tak drobne zmiany, a jednocześnie bardzo duże powodują, że Viollet… to po prostu Ja…:)
Chwile zwątpienia…
Były takie chwile, że nie wiedziałam co dalej. Przebiegły mi one przez głowę w okresie, jak otworzyłam drugą moją stronę Obudź w Sobie Motyla. Powstała ona z myślą o dziewczynach, a raczej kobietach…:), które uczestniczą w zajęciach, które dla nich prowadzę.
Był też taki moment, że przeszła mi myśl, aby połączyć oba blogi w jeden. Odeszłam jednak od tego zamiaru, gdyż treści umieszczane na blogach bardzo się różnią. Więc poszłam na małe ustępstwo i na każdej ze stron, w zakładce menu, dodałam odnośnik do mojej drugiej strony. Myślę, że na chwilę obecną jest to najlepsze rozwiązanie…:)
Nowe postanowienia…
Wraz z nową odsłoną postanowiłam, iż nie będę, tak ja do tej pory, unikała tematów trudnych czy kontrowersyjnych. Dojrzałam do tego, aby mówić o tym co mnie boli, czy też intryguje. Dlatego co jakiś czas, poza wpisami o obecnym charakterze, pojawią się też nowe. Będą one głębiej dotykały trudnych spraw, o których nie zawsze chcemy mówić, a tym bardziej pisać.
Witam w nieanonimowej odsłonie…
Tak więc pora się przywitać…:)
Nazywam się Violetta Cieśla, jestem autorką bloga, który powstał na początku lipca 2016 roku, a jego nazwa Viollet, nawiązuje do mojego imienia…:)
Do pisania bloga naprowadziła mnie sytuacja przed jaką postawiło mnie życie. Chciałam w ten sposób odreagować, uciekając do świata, który sama sobie stworzyłam…:). A co przyczyniło się do mojej ucieczki, dokładnie opisuję w jednym z moich pierwszych wpisów, który ukazał się 21 lipca 2016 r i nadałam mu tytuł ” Trudny okres ale pouczający..”
Teraz, z perspektywy czasu, na sto procent mogę potwierdzić, że stare przysłowia mają w sobie ukrytą prawdę, która zawsze znajdzie swój moment, aby się przed nami otworzyć. Ponadto gorąco namawiam Was, nie bójcie się otwierać na świat, miejcie odwagę mieć marzenia i je realizować…!!!
Pamiętajcie…
” NIC NIE DZIEJE SIĘ BEZ PRZYCZYNY…”
jak również…
” NIE MA TEGO ZŁEGO, CO BY NA DOBRE NIE WYSZŁO…”
Fajnie Cię zobaczyć…..świetnie wygladasz i w oczach zadowolenie a tochyba najważniejsze:):)
Trzymam kciuki za Twoje poczynania:):)
Serdecznosci!!!!
Dzięki za miłe słowa i trzymanie kciuków…:) Ściskam mocno i również wiele serdeczności życzę…:)
No kochana wygladasz super powiem raczej ze 30tka plus
Myślę że to za sprawą tej gimnastki,taka swietna kondycja i uroda
Ja sobie co wieczór obiecuje ze napewno to już od jutra wprowadze sobie gimnastyke na stałe w plan dnia
Ale kazdego ranka znajduje usprawiedliwienie dla samej siebie i odpuszczam.Mam świadomość że sama siebie oszukuję etc….. Ale pewnie bliżej wiosny zmobilizuje się i zaczne też wyginać moje ciało
Narazie zrobiłam porzadek z włosami a to już pierwszy krok Gorąco pozdrawiam
Dzięki za miłe słowa..:) A co do gimnastyki, to najgorzej zacząć. Gdy zaczynałam w czerwcu zeszłego roku, to też mi się nie chciało..:) Ale żeby siebie zmobilizować, to po każdym ćwiczeniu, wpisywałam do kalendarza magiczną liczbę..CALLx1…następnego dnia CALLx2… tak doszłam do CAllx90 i dalej…:). Samo pisanie sprawiało mi chyba większą przyjemność niż ćwiczenie, bo zapisując te magiczne liczby wiedziałam, że minął kolejny dzień kiedy pokonałam mojego wewnętrznego lenia i zrobiłam coś dobrego dla swego ciała…:)) Potem już przesłałam zapisywać, bo ćwiczenia weszły mi w nawyk…:) Ale teraz chyba znowu wrócę do zapisywania, gdyż chcę powrócić do ćwiczeń co najmniej cztery razy w tygodniu..:) Ściskam mocno..i nie zwlekaj do wiosny, tylko od zaraz goń tego „lenia”…:)