Słoiki na wagę złota…:))
Słoiki na wagę złota… niesamowite, ale tak zwykłej rzeczy jak słoik nie można nabyć prawię w żadnym sklepie. Przynajmniej tak jest w zasięgu 20 kilometrów od miejsca, w którym mieszkam.
Trzeba wręcz robić zapisy, aby udało się kupić obecny przedmiot pożądania, jakim są zwykłe słoiki do zaprawiania tego, czym nas wyjątkowo obdarzyła w tym roku natura…:)
Wyjątkowy urodzaj…
Ten rok jest wyjątkowy, bo toczy się z przyspieszeniem. Widać to w życiu codziennym oraz w otaczającej nas przyrodzie.
Nie wiem jak Wy, ale ja zauważyłam, że wszystko co dotyczy przyrody, przyspieszyło o jakiś 3 tygodnie. Szczególnie widoczne jest to przyspieszenie, w przypadku dojrzewania owoców. Poczynając od czereśni, które normalnie zbierałam w połowie czerwca, to tym razem zapomniałam o ich istnieniu pod koniec maja. A szpaki skutecznie mi w tym pomogły….:)
Podobnie było z wiśniami, porzeczkami, papierówkami, brzoskwiniami, a teraz ze śliwkami… Na dodatek gałęzie drzew, aż słaniają się na ziemi, pod wpływem ciężaru wyjątkowej obfitości owoców.
Nie wspomnę już o zbożach, pierwsze żniwa zaczęły się na początku lipca, a teraz już jest ich końcówka.
Wyjątkowa obfitość…
Tylko się cieszyć, że zostaliśmy obdarowani przez naturę taką niesamowitą ilością owoców. Ten wyjątkowy urodzaj zmobilizował mnie do zrobienia kompotów. A w moim przypadku jest to coś nietypowego, bo wcześniej bardzo rzadko to robiłam…:) Moje dzieci się śmieją, że się starzeję, skoro bawię się jak nasza Babcia w zaprawianie słoików…:))
Ale chyba nie tylko ja rzuciłam się naraz do zaprawiania… bo jak już wcześniej wspomniałam, aby kupić słoiki, to trzeba nieźle się na chodzić… a nawet w niektórych miejscach, zapisać się jak za dawnych czasów na listę kolejkową.. hehe…:))
Dlatego określenie Słoiki na wagę złota… idealnie pasuje do obecnego zapotrzebowania…:)
Słoiki na wagę złota…
W ostateczności udało mi się „zdobyć” trochę słoików. Dlatego przy każdym kolejnym wysypie owoców, bawię się w zamykanie w szklanym opakowaniu letniego słońca, cudownego zapachu i smaku, a przede wszystkim wspomnienia lata, które będzie idealnie rozgrzewało zimowy czas, który nieuchronnie nadchodzi. I ze słoika na wagę złota… robi mi się słoik pełen złota…:)))
Słoiki pełne złota…
Moje zaprawy są bardzo proste: owoce, woda i minimalna ilość cukru. W przypadku jabłek-papierówek dodałam jeszcze kilka goździków.
W ten oto sposób, każde szklane opakowanie napełniam złotem i energią dni, kiedy to każdy z owoców powolutku dojrzewał, wypełniając się po brzegi światłem słońca i pozytywną energią gorącego pięknego lata…:)
A jaki Wy macie sposób na zamykanie „złota” w słoikach…??
Trafiłam na Twojego bloga przez przypadek i pozwolisz, że zagoszczę dłużej😊🌼🧡
Ciekawi mnie różnorodność tematów, które poruszasz.
Co do „zamykania” owoców, warzyw, ziół w słoikach- mam wiele i słoiczków i buteleczek: z sokami, marmoladkami, nalewkami🤗🍎🍒🍑🍓
Robię, bo bardzo lubię i mam dla kogo😀
Zapraszam😊
http://spacerem-przez-zycie.blogspot.com
Pozdrawiam serdecznie🌻☕🍀😀
Cieszy mnie, że blog przypadł Tobie do gusty i widzę, że treści na Twoim blogu są również różnorodne, dlatego chętnie dzielę się Twoją wiadomością i linkiem, który kieruje do Twojego bloga…:) Rownież pozdrawiam bardzo serdecznie…:)