M… jak moda… jak ją spostrzegam…
Moda… przeważnie kojarzy się ze znanymi projektantami, wybiegami, pięknymi modelkami i modelami oraz propozycjami tak barwnymi, iż bardziej przypominają dzieła sztuki niż modę użytkową. Mało kto z nas chciałby w takich dziełach sztuki chodzić na co dzień.
Z mojego punku widzenia, mam dwa określenia dla pojęcia moda. Jedno przez wielkie M… z barwnymi ptakami na wybiegach oraz drugie przez małe m… czyli moda codzienna, która nie polega na ślepym przebieraniu się aby nadążać za trendami i wielkimi projektantami. Tworzymy ją sami, przemycając tylko niektóre elementy z wybiegów. Dzięki temu powstają nasze własne i niepowtarzalne stylizacje.
Całe szczęście, że moda ma różne oblicza. Osobiście preferuję postawienie na własną intuicję i upodobania z wykorzystaniem różnych wzorów, kolorów czy też faktur. A przede wszystkim na rozsądne komponowanie elementów, które aktualnie są na topie.
Większość z nas ma podobny problem… szafa się nam prawie nie domyka… a jak chcemy jakoś ciekawie się ubrać, to zawsze pada tradycyjne zdanie… Nie mam co na siebie włożyć..!! i wybieramy się do sklepu… . Kupujemy kolejną rzecz, która prędzej czy później podzieli losy pozostałych i zawiśnie zapomniana na wieszaku.
Jednak najcudowniejsze w świecie mody jest to, iż lubi się powtarzać!! Dzięki temu nasze szafy są skarbnicą modnych elementów, o których zdążyłyśmy zapomnieć.
Dlatego też, przymierzając się do stworzenia kategorii stylizacje, głównym moim zamiarem było, odkopanie tego co ukrywa moja szafa i zmobilizowanie Was do tego samego..:)). Zamierzam pokazać, że nie trzeba bezustannie i ślepo podążać za modą, kupując wciąż nowe i nowe kolekcje. Wystarczy dobrze poszukać, aby z tego co mamy zestawić bardzo ciekawe i wygodne stylizacje, które sprawią, że będziemy czuły się piękne i modne.
Wszystkie stylizacje, zarówno te, które już się ukazały, jak również te, które ukażą się w najbliższym czasie, będą głównie bazowały na tym co ukrywa moja szafa. Będę chciała pokazać, że warto poświecić czas aby ją przejrzeć. Na pewno się nam odwdzięczy, odkrywając przed nami swoje skarby…:))
Kilka dni temu umieściłam zdjęcia ze wspólnej stylizacji z mamą, w której elementem dominującym był kolor czerwony.
Tego dnia, kiedy robiłam rodzinną sesję zdjęciową, chciałam wykorzystać fakt, że jest ze mną brat, który bawił się w fotografa i zrobiliśmy dodatkową serię zdjęć… 🙂
W tej sesji dominującemu kolorem jest czerń z dodatkami szarości. Pokazuję w niej, jak w ciągu kilku minut, przy minimalnej zmianie, możemy wyczarować nową siebie.
W pierwszej odsłonie czerwony płaszczyk zastąpiłam czarną kurteczką do pasa. Kurteczka jest wykonana z dwóch faktur materiału. Rękawy i dodatki przy zamku oraz dekolcie są wykonane z czarnej eko-skóry, a pozostała cześć z ciekawego materiału przypominającego splot grubego swetra z wełny.
Pozostałe elementy ubioru pozostawiłam bez zmian. Czyli czarne grube leginsy, szary sweterek z dzianiny oraz te same same dodatki w postaci butów, torebki i szala, które wykorzystałam w „czerwonej” stylizacji. W efekcie, mała zamiana okrycia wierzchniego spowodowała, że uzyskałam wygląd bardziej sportowy..:))
W drugiej odsłonie, czarne leginsy wymieniłam na patchworkową spódnicę oraz dokonałam zmiany dodatków w postaci torebki i szala. W ten sposób uzyskałam typową miejską stylizację.
Ubrania i dodatki, które wykorzystałam w powyższych stylizacjach:
Pierwsza odsłona:
- czarna kurteczka – New Yorker
- leginsy – F&F,
- szary długi sweterek z dzianiny
- buty/czarne botki – firma Lasocki
- czerwona torebka z czarnymi dodatkami – firma Jenny Fairy
- szal w kolorach jesieni z przewagą czerwieni
Druga odsłona:
- czarna kurteczka – New Yorker
- patchworkowa spódnica – Lisa Campione – swego czasu upolowana w second hand
- szary długi sweterek z dzianiny
- buty/czarne botki – firma Lasocki
- jasno brązowa torebka – firma Wittchen – zakupiona rok temu w czasie akcji organizowanej przez sklepy „Lidl”
- szal w kolorze jasnego brązu.
Świetne obie stylizacje, spódniczka świetna, ale i w legginsach i sweterku super wyglądasz! Jestem zaskoczona patrząc na te zdjęcia – czerwony płaszczyk – mimo, że sam w sobie bardzo ładny – dodaje niestety lat, efekt jest tak intensywny, że trudno uwierzyć, że ta energetyczna babka w czarnej kurteczce to ta sama osoba co ta stateczna pani w płaszczu. Nie noś go;) Chyba, że do jakieś eleganckiej sukienki żeby narzucić, wtedy może znowu zabłysnąć. Pozdrawiam! M.
Dziękuję za miłe słowa co do stylizacji, już dawno nie robiłam tego rodzaju wpisów i chyba będę musiała do nich wrócić, sprawiały mi sporo frajdy..:)
A co do płaszczyka, to masz rację, mimo że jest bardzo ładny, to mało go noszę, a wręcz prawie wcale. Pozdrawiam ślicznie i moc serdeczności życzę..:)