Pierwsze wrażenia….
Jak ten czas leci… minął już więcej niż tydzień, jak przyleciałam… i nic jeszcze nie napisałam o moich wrażeniach…:).
Wszystko w około jest dla mnie nowością, chodzę podziwiam i robię zdjęcia..:). To co mnie otacza zaskakuje i działa na moje zmysły, poczynając od zapachu, słuchu a na wzroku kończąc. Jestem w na pograniczu Toronto i Mississauga, a dokładniej w dzielnicy Etobicoke przynależącej do Toronto. W pobliżu jest wiele jezior, są małe i większe. Byłam nad brzegiem Lake Ontario. Zrobiło na mnie duże wrażenia, jeszcze nigdy nie widziałam tak ogromnego jeziora, a ono tutaj wcale do dużych nie należy. Stojąc na jego brzegu czułam się jak nad morzem, bo aż po sam horyzont woda i woda..:).
Zapach sauny wypełnionej ziołami i roślinnością..
Dlatego też wilgotność powietrza jest tu wysoka. I chyba temu, to powietrze inaczej pachnie… trudno mi to określić, ale przypomina mi zapach sauny wypełnionej ziołami i roślinnością..:). Czułam go przez pierwsze kilka dni… teraz już się przyzwyczaiłam i go nie czuję. Drugim zaskoczeniem był dźwięk… dźwięk cykad, które nie „cykają” delikatnie, tak jak te w Polsce. Bardzo głośno „brzęczą” i słychać je wszędzie tam, gdzie w pobliżu znajdują się drzewa. A że drzewa są tu prawie wszechobecne, to ten dźwięk jest wszędzie. Do tego stopnia zauroczył mnie, że sobie go nagrałam…:).
Dużym zaskoczeniem było dla mnie, że wcale nie odczułem zmiany czasu. Dzięki temu nawet w tym samym dniu, w którym przyleciałam podziwiałam okolice a następnego dnia Toronto.
Przez to swoje pakowanie i przepakowywane, aby tylko zmieścić się w tych wyznaczonych kilogramach dozwolonych w podróży, zapomniałam zabrać ze sobą aparat fotograficzny i wszystkie zdjęcia robię telefonem. Mam nadzieję, że starczy w nim pamięci i uchwycę wszystko to, co przykuje moją uwagę. A zakładam, że będzie tego sporo..:).